To niespotykane. Między Odrą a Bugiem wielu znakomitych muzyków coraz częściej opowiada o spotkaniu żywego Boga. Są coraz popularniejsi. Tylko nie w katolickich rozgłośniach. Dlaczego?
Na moim osiedlu mieszka piekarz. Co niedzielę widzę go w kościele. Ale nigdy nie zauważyłem, by piekł katolickie bułki. Ma świetne kajzerki i grahamki. I tak jest z muzyką. Nie ma muzyki chrześcijańskiej. Jest muzyka grana przez chrześcijan. A to już nie to samo…
Antonina Krzysztoń od lat śpiewa o tym, co nosi w sercu: – Jestem na scenie 27 lat i zawsze mówiłam, z której jestem drogi. Śpiewam to, co jest mi bliskie. Mówi się „muzyka chrześcijańska”, a ja nie chcę być w żadnej szufladzie. Ja po prostu śpiewam o rzeczach, które są mi bliskie. Jestem katoliczką, ale na koncerty zapraszam wszystkich, niezależnie od ich drogi. Różnie było z moją wiarą, ale odkąd pamiętam, śpiewałam o rzeczach, w które wierzę.
Wiecej w Gościu Niedzielnym: http://media.wp.pl/kat,38202,wid,8278382,wiadomosc_2.html