Do historii przejdzie z pewnością niezapomniany dla Polaków i jedyny w swoim rodzaju koncert znanego na całym świecie francuskiego kompozytora muzyki elektronicznej, Jean-Michel Jarre’a. Odbył się on 26. sierpnia 2005 roku w stoczni gdańskiej na pamiątkę 25. rocznicy powstania „Solidarności”. Urzekła postawa artysty, który sam, chętnie, bez specjalnego proszenia, postanowił zagrać dla 100 tys. fanów, nie pobierając za to jakiegokolwiek honorarium.

Co więcej, tak bardzo zaangażował się w całe to przedsięwzięcie, że zabrał ze sobą własne generatory prądu, aby mieć pewność, że nawet w przypadku wystąpienia awarii, koncert się odbędzie. Bardzo podobało mi się jego podejście do całej sprawy – to on odczuwał zaszczyt, że mógł wystąpić z tak wielkiej okazji, a także bardzo wgłębił się w historię związku zawodowego „Solidarność”, że posiadł w tym względzie wiedzę tak rozległą, której mógłby pozazdrościć mu niejeden Polak żyjący w tamtych czasach.
Idealnie wręcz skomponował przeróbkę słynnej piosenki Jacka Kaczmarskiego pt.: „Mury”, nieoficjalnego hymnu stoczniowców, a dedykacja złożona zmarłemu papieżowi Janowi Pawłowi II i oddanie Mu pełnego szacunku było po prostu strzałem w dziesiątkę! Występ tradycyjnie odbył się na bardzo wysokim poziomie, jak to przyjęło się być w stylu Jarre’a, nie wyłączając w tym niezwykłych zdolności artysty, który potrafił „wyczarować” muzykę po prostu „z niczego”. Pomijając już tę dawkę znakomitych dźwięków, należy przyznać, że Jarre, pomimo swojego już, powiedziałabym, znaczącego wieku, doskonale zaprezentował się na scenie, skacząc i bawiąc razem z publicznością. Swoim ciepłym słowem o narodzie polskim spowodował, że nie sposób nie żywić sympatii do tego skromnego człowieka.
Mimo, iż koncert ten był głównym wydarzeniem muzycznym roku 2005, czyli czasów, można powiedzieć, odległych, jednak postanowiłam o nim trochę przypomnieć w postaci tej oto małej recenzji, ażeby „przeżyć to jeszcze raz”, a już tym bardziej – nie zapomnieć.
Marta Akuszewska