Wywiady

Acid Drinkers

Acid Drinkers
MAMY WCIĄŻ PO 18 LAT. Z chłopakami z Acid Drinkers rozmawiałem na tyłach kortów warszawskiej Legii, w barze przypominającym wnętrza sfilmowane w pamiętnej "Siekierezadzie" Witolda Leszczyńskiego. I muszę przyznać, że miejsce to okazało się wprost idealne z kimś takim jak oni. [rozmawia Grzegorz

MAMY WCIĄŻ PO 18 LAT.
Z chłopakami z Acid Drinkers rozmawiałem na tyłach kortów warszawskiej Legii, w barze przypominającym wnętrza sfilmowane w pamiętnej „Siekierezadzie” Witolda Leszczyńskiego. I muszę przyznać, że miejsce to okazało się wprost idealne z kimś takim jak oni.
[rozmawia Grzegorz Czyż]

Pracę nad waszą najnowszą płytą, „Broken Head”, kończyliście w nerwowej atmosferze, gdyż terminu jej wydania nie można było przesunąć. Jesteście z niej zadowoleni?
Titus – Było nerwowo, ale poradziliśmy sobie.
Popcorn – Moim zdaniem wszystkie inne albumy przy tym po prostu bledną.
Perła – Po ostatniej płycie, która była bliższa graniu rock’n’rollowemu, w zespole narodziła się chęć zrobienia czegoś, co byłoby mocniejsze, ciężej brzmiące. I taki właśnie jest „Broken Head”. Acid Drinkers ma już na koncie podobne albumy – myślę tu przede wszystkim o „Infernal Connection” i „High Proof Cosmic Milk” – ale odkąd ja jestem w zespole, jeszcze nigdy nie graliśmy z takim wypierdem.
Titus – Na razie za mało czasu upłynęło, żebyśmy mogli powiedzieć o „Broken Head” coś konkretnego. Ale z pewnością jest to rzecz,
która nie pozwala na odpoczynek, tylko porządnie wali – raz z lewej, raz z prawej strony.
We wszystkich znanych mi wywiadach, jakich udzieliliście z okazji wydania „Broken Head”, pojawiał się wątek upływu czasu, starzenia się. To żarty, czy zdrówko zaczęło szwankować naprawdę?
Popcorn – Skądże! Mamy wciąż po osiemnaście lat.
Ślimak – Przynajmniej jeśli chodzi o psychikę. Bo już organizmy czują się trochę starzej (śmiech).
Popcorn – Tak. Mamy organizmy sześćdziesięciolatków, ale myślę, że do czterdziestki jakoś dociągniemy.
Titus – Ja jestem o siebie spokojny. Moja teściowa jest czarownicą, która mnie leczy (śmiech).
Titus, czy mogę cię zapytać, dlaczego jako jedyny członek Acid Drinkers nie odnowiłeś kontaktów z Litzą po jego odejściu z zespołu?
Titus – Ja i Robert (Friedrich, prawdziwe nazwisko Litzy – przyp. red.) nigdy nie spotykaliśmy się w celach towarzyskich, nie byliśmy kumplami. Nasze osobowości doskonale uzupełniały się na scenie i w studiu, ale ani przez moment nie prezentowaliśmy tego samego kierunku, jeśli chodzi o patrzenie na świat.
Dlaczego w takim razie zaprosiłeś go do grania w swojej grupie?
Titus – To był ’85 albo ’86 rok. Miałem wtedy zespół Los Desperados. Rekin, nasz bębniarz, powiedział mi, że zna faceta, który całkiem fajnie gra na gitarze, a jeszcze lepiej wygląda. Parę dni później spotkaliśmy go na koncercie Turbo w kinie Grunwald w Poznaniu. Okazało się, że rzeczywiście wygląda nieźle, a na dodatek ma własny wzmacniacz. Pomyślałem sobie, że
fajnie byłoby ściągnąć go do kapelki. Jednak wtedy nic z tego nie wyszło. Gdy zaś wróciłem z wojska, założyłem Acid Drinkers z Popcornem, bo nie sądziłem, że Litza będzie chciał odejść z Turbo, do którego dopiero co trafił. Ale on zgłosił się do nas sam. Tak to mniej więcej wyglądało.
Odchodząc z grupy postawił was w trudnej sytuacji…
Titus – Wiesz, sytuacja nie wydawała mi się wcale taka trudna… To znaczy była trudna, ale czułem, że sobie poradzę. Po prostu trzeba było znaleźć gitarzystę, który zastąpiłby Roberta, zająłby się komponowaniem i miał odpowiednią charyzmę. Myślę, że trafiliśmy dobrze (śmiech).
Popcorn, podobno po zajściu, które opisuje utwór „Cops Broke My Beer” z waszej poprzedniej płyty, czyli aresztowaniu cię na ulicy w New Jersey za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym, nie masz wstępu do USA…
Popcorn – Chodzą nawet takie pogłoski, że policja amerykańska wystosowała za mną list gończy (śmiech). Ale muszę ci powiedzieć, że każdy twierdzi co innego. Organizator koncertów utrzymuje, że wszystko jest już w porządku. Z kolei od kolesia, z którym
siedziałem, a także od urzędników z Konsulatu RP w Nowym Jorku, dowiedziałem się, że koniecznie muszę tę sprawę załatwić. To znaczy – stawić się w amerykańskim sądzie, bo z paki wyszedłem przecież bez żadnej rozprawy, za kaucją.
Jak potraktowali cię tamtejsi stróże porządku?
Popcorn – Na początku nawet nieźle się bawiłem. Ale w miarę jak upływały kolejne godziny w zamknięciu, robiło się coraz bardziej nieprzyjemnie. Szczególnie gdy gliniarze zaczynali śpiewać te swoje obelżywe piosenki o Polaczkach. Wiesz, pełna chamówa…
Nie jest tajemnicą, że zmieniacie firmę płytową …
Titus – Tak? Pierwsze słyszę.
Ślimak – Była na ten temat jedna krótka rozmowa. Wyglądała ona tak, że gdy odbierałem pieniądze za ostatnią płytę Houka (Ślimak bębni także w tym zespole – przyp. red.), zapytałem ludzi z Pomatonu, czy byliby zainteresowani podpisaniem z nami kontraktu. Odpowiedzieli pozytywnie. Być może ich zainteresowanie jest tak wielkie, że od razu wypuścili to w eter. Ale podpisanie takiej umowy to problem na tyle delikatny, że bardzo się dziwię, iż wiedza osób trzecich na ten temat osiągnęła już takie rozmiary…
Titus – Ja jeszcze z nikim nie rozmawiałem. Owszem, skoro zrealizowaliśmy kontrakt z Metal Mindem, można się rozglądać za nowym wydawcą. Ale moim zdaniem jeszcze na to za wcześnie.
A jakie oczekiwania mielibyście względem nowej wytwórni? Promocja na zachodzie? Wideoklipy?
Perła – W tym kraju bezsensem jest ładowanie dużych pieniędzy w wideoklipy, bo nikt ich nie emituje. Procent ludzi, którzy mają u siebie MTV albo inne stacje, które mogą puszczać w nocnych blokach taką muzykę, jaką gra Acid Drinkers, jest bardzo znikomy. Natomiast jeśli chodzi o szerzej rozumianą promocję, zawsze może być lepiej. Nie nastawiałbym się jednak na podbój innych krajów. Vader rządzi na Zachodzie, ale to zupełnie inna płaszczyzna działania. To ciągle jest underground. A my gramy muzykę dla wszystkich (śmiech).
Titus – Z tego, co wiem, zachodnia młodzież nie chce słuchać polskich, czeskich, białoruskich czy ukraińskich zespołów, tylko brytyjskich i amerykańskich. Zresztą tak samo jest u nas – nie widziałem tutaj nigdzie płyt białoruskich czy ukraińskich.
Perła – Często nawet nie chodzi o to, jak dana kapela gra, tylko skąd pochodzi. Mówi się przecież o scenie nowojorskiej, londyńskiej, o brzmieniu Seattle.
Titus – Właśnie. Nie słyszałem o scenie mińskiej albo o bratysławskiej, a na pewno takowe istnieją.

A to już wiesz?  Cicha noc

Źródło: XLonline.pl 2000

Artykuly o tym samym temacie, podobne tematy